Jeœli kogoœ obchodzi, o czym mówiê ci jak bêdzie mia³ w¹tpliwoœci, czemu tak niech pos³ucha po nocy g³osów, tajemnic, cia³ zapl¹tanych pó³nocnych, kiedy tak lawinami z gór spadamy wprost na siebie, po to nas Bóg na ziemie s³a³ lawinami okrywamy zawsze œwiêtych nagich was i trafiamy na lawinami zasypanych, niekochanych, tych co nam jeszcze wierz¹ nam lawinami z gór spadamy wprost na siebie schy³kiem dnia, rozkochamy was jêzyk wszelkich powodów i tysi¹ce pytañ s³uchaæ nie chcesz tych moich, swoje masz w czasie wielkiej têsknoty drogê niech wiedzie sam ten, co nigdy nie poczu³, kiedy tak lawinami z gór spadamy wprost na siebie, po to nas Bóg na ziemie s³a³ lawinami okrywamy zawsze œwiêtych nagich was i trafiamy na lawinami zasypanych, niekochanych, tych co nam jeszcze wierz¹ nam lawinami z gór spadamy wprost na siebie schy³kiem dnia, rozkochamy was ty dajesz znak, niego pêka w pó³ ³opotania skrzyde³ huk lecimy w dó³, coraz bli¿ej r¹k wyci¹gniêtym pragnieniem s¹ naprzeciw drzwi, uchylone ju¿, powitania znacz¹ kult niesiemy znów l¹dowania znak, jakiœ œlad lawinami z gór spadamy wprost na siebie, po to nas Bóg na ziemie s³a³ lawinami okrywamy zawsze œwiêtych nagich was i trafiamy na lawinami zasypanych, niekochanych, tych co nam jeszcze wierz¹ nam lawinami z gór spadamy wprost na siebie schy³kiem dnia, rozkochamy was