Peja

Panie

Peja


Prosze wybacz mi wszystkie te szalone dni, 
tyle krzywd wyrz¹dzonych przez to wszystko mi wstyd. 
Przyrzeka³em ¿e siê zmieniê poprawiê, bêdê dobry, 
nie do koñca przegrany na wiele z³ego odporny. 
Jestem typem straceñca który chce rozgrzeszenia, 
wiele moge pozmieniaæ, czêsto brakuje si³y, 
Wsparcia poparcia wiem ¿e istnieje szansa. 
Nie przywyk³em do ró¿añca choæ potrafiê byæ pokorny. 
Podobno jestem zdolny nie chce tego zmarnowaæ, 
¯ycie chce szanowaæ i wiem jak siê zachowaæ. 
Nie chce póŸniej ¿a³owaæ gdy przyjdzie siê po¿egnaæ, 
¯ycie podsumowaæ, nie chce mego ¿ycia przegraæ. 
Sie zarzeka³em ¿e to ¿adna mo¿liwoœæ, 
Przeklina³em przeklnê zdradê biedê chciwoœæ. 
A wspiera³em nadal wspieram tych co bez zmian w potrzebie, 
Bezinteresownie nie chce za to ¿yæ w niebie. 
Wracam do sentencji ¿e ¿ycie b³ogos³awieñstwem, 
ale jak i nie cierpie i tu nie chodzi o materiê. 
i wiem ¿e zanim zwiêdnê moge czegoœ dokonaæ, 
Jak wyjœæ na prosto poradŸ wielu ludzi wci¹¿ b³¹dzi, 
I ci g³upii i m¹drzy psuj¹ co dzieñ dar ¿ycia. 
Na œwiecie który czêsto jest piêkny i zachwyca, 
Zadziwia nas ludzi fascynuje swym piêknem, 
jestem zwyk³ym œmiertelnikiem co obcuje wci¹¿ z piek³em. 
Ju¿ tu na ziemii co zrobiæ by to zmieniæ, 
z dnia na dzieñ siê uczê jak innych pracê ceniæ, 
szanowaæ ludzi czêsto muszê siê natrudziæ, 
by nie wybuchn¹æ gniewem nie wiem czy mam potrzebê. 
byæ wrogiem i czy w niebie znajdzie siê tam dla mnie miejsce, 
wiem mam pod³e serce i los mnie nie oszczêdza³, 
i dlatego mam wra¿enie ¿e jestem typem bez serca, 
nie powiem b¹dŸ jak klêknê, chyl¹c g³owê bardzo nisko. 
nie raz krzy¿owa³em rêkê, znam œwiête pismo, 
lecz pytam Ciê to wszystko tu gdzie g³ód œmieræ tak blisko? 
morze wylanych ³ez czy Ty o wszystkim wiesz? 
pyta ciê zwyk³a wesz wielu rzeczy œwiadoma, 
jak k³amiê niech skonam tu jest sodoma gomora, 
jak mam w sobie pokonaæ mego w³asnego demona, 
który œci¹ga mnie na dno osacza mnie ju¿ dawno, 
zaw³adn¹³ m¹ dusz¹ wiem nieczystoœci kusz¹. 
Dobre alternatywy szybko znaleŸæ siê musz¹ 

Bo¿e pomó¿ mi (x5) 

Byæ uduchowionym czy mieæ poci¹g do mamony, 
pieni¹dz bogiem tego œwiata tak pomyœli tylko chory. 
Lecz wielu tak myœli, zbyt wielu- epidemia 
zbyt wielu nie ma zasad i skrupu³ów i bez cienia, 
za¿enowania jeden drugiemu zas³ania, 
upragniony cel oto ludzkoœci dramat. 
priorytet to konsumpcja to œwiat umar³ych ju¿, 
widzê co nóz tych co nie czuj¹ trwogi. 
Pluj¹ na ubogich którzy s¹ tak bogobojni 
panie b¹dz dla nich chojny, o mnie te¿ czasem wspomni, 
dziœ nikt ju¿ nie poluje tylko po to by prze¿yæ, 
zaostrzone apetyty psuj¹ ludzi niestety. 
tak niedoskona³y jest œmiertelnik czy wiedzia³eœ? 
czy do ¿ycia powo³a³eœ ten kolejny gatunek, 
bym ja go musia³ nazwaæ ¿e to zwierzê w ludzkiej skórze 
znaczna czêœæ to tchórze, kolejna zwyrodnialcy. 
s¹ ich ca³e masy podzieleni na klasy, 
czy s³yszysz te ha³asy te masowe protesty, 
czy cz³owiek musi niszczyæ tylko po to by prze¿yæ? 
wci¹¿ nie chce w to wierzyæ, ten œwiat nie mo¿e przetrwaæ, 
jesli takie wydarzenia wci¹¿ dominuj¹ w mediach, 
raczej dramat nie komedia, to wybuchnie jak Etna. 
S³owa z ulicy getta, których nikt nie pamiêta, 
taylko ja chce tu przetrwaæ, mimo w³asnych s³aboœci, 
braku doskona³oœci, chce tu ¿yæ pragnê byæ mocny, 
stanowczy lecz dobry chce mi³oœci nie wojny. 
dla mych ludzi pokorny, i dla tych którzy znacz¹ 
wiêcej ni¿ ja z ich wiedz¹ siê zaznacz¹, 
na kartach historii zrobi¹ coœ dla ludzkoœci, 
tymczasem ja bêde przybija³ ludziom na koncertach pi¹tki, 
to jak znak pojednania, jak poczucie wspólnoty, 
dziœ nie w g³owie g³upoty, to g³êboka refleksja, 
bo egzystencja intryguje i nie chce przestaæ. 

Bo¿e pomó¿ mi (5x)