Jacek Zwozniak

Pokolenia

Jacek Zwozniak


Nie ufając matce ani bratu
Nieco lat mając na stanie
Wyruszamy szukać tematu
Na najmniejsze opowiadanie

Już za progiem stwierdzamy zdumieni
Że zbyt wielu wariantów tu nie ma
Że się żyje dla cudzich idei
Lub po prostu tak z przyzwyczajenia

Więc dylemat staje przed człowiekiem
Czym wypełnić sobie życie puste
Z rzeczy mocnych mając dyskoteke
Lub pół litra wypite przed lustrem

I powoli popadamy w nałóg
W zapytaniach ginąc i pretensjach
Czy nam smutek dostał się z przydziału
Czy to tylko przejściowa dekadencja

A tymczasem chociaż skrycie
W każdej minucie w każdym geście, słowie
Pozdrawiamy Ciebie życie
Rozczarowani oszukani widzowie

Już nam szybciej mija rok po roku
Już się pewniej czujemy w ukryciu
A tu zarzut na każdym słychac kroku
Że nie mamy żadnego celu w życiu

Jak do celu dążyć cal po calu
Niechaj wnioski wyciągną podomni
Gdy w sobote się rzuca z piedestału
A w niedziele się stawia nowy pomnik

Świat się zmienił, inne są układy,
Ten co nie bał się żywych i trupów,
Ten co rzucał butelki z barykady,
dziś odnosi butelki do skupu

I dokręcia się mutra za mutrą,
Przy warsztacie nucąc raz po raz,
Znów buduje swe nowe jutro,
Jutro które dawno było wczoraj,

A tymczasem chociaż skrycie
W każdej minucie w każdym geście, słowie
Pozdrawiamy Ciebie życie
Rozczarowani oszukani widzowie

Czasem śni nam się mała rewolta,
Człowiek marzy do snu się kolebie,
I śni mu się że sięga po colta,
Lub po granat i ciska przed siebie,

W jednej chwili przemija ten zapał
Gdy zdumiony się człowiek obudzi
Bo choć granat to była atrapa
Przecież ciskał nie w atrapy ludzi

Wciąż dajemy wywieść się w pole
Nie umiemy ustrzec się błędu
Niech nam tylko w tym filmie dazą rolę
Znamy drogę do happy endu

I choć czasem zaświta myśl mądra
Nie zagramy tej roli niestety
My wolimy spokojnie oglądać
Mamy przecież darmowe bilety