[Wilku, Bilon, Chudy, Suja] Wilku Czas moim sprzymierzeńcem, ulegam odnowieniu Kto związuje me ręce odpada po namyśleniu Wiem, że siła w nowym pokoleniu drzemie, Co złego w dążeniu do doskonałości? Nie wiem czemu ludzie prości Nie wykorzystują swych talentów. Zły system produkuje wciąż zakrętów, Nie pozwala palić skrętów, Zrzucić pętów, świat do nieba pełen ludzkiego lamentu, znam studentów, którzy pod kopułą wcale nie mają miękko, Dalej - wkrętka za wkrętką - nie, nie, nie, Nie tak prędko, z nami, nie pójdzie ci tak łatwo, Ogień w oczach - dzieciak ty znasz to, I masz to co ja, igraszką nie jest życie - To gra, która nigdy nie ma końca Jak nadzieja, jak promienie słońca Masz umysł - myśl - to od boga dar Już dziś w drogę rusz, byś nie musiał zostać w tyle, Śnisz sen, mam w nim miejsce i ja w nim jestem, Wiem, że się nie mylę, na ile liczysz? Ten tak jak każdy przecież popełnia błędy Którędy iść? Sam wybieram, chodź labirynt kręty, dotrę! Nie czas na sentymenty, człowiek - pieprzyć mendy, tak brzmi moje zdanie, WDZ Hemp Gru i niech tak pozostanie - dzieciak. Suja Z blokowiska małolat niespełna szesnaście lat Cudowny dzieciak, umysł młody, wiedzy głodny Wybrał kierunek odwrotny niż jego rówieśnicy Z pobliskiej okolicy, od podwórka z dala od ulicy Chłopak ambitny z domu był bidny Chciał się wyrwać z getta za wszelką cenę Skończyć szkolę, zdać maturę, iść na studia które Umożliwiłyby mu lepszy byt, start w życiu, Dały przywilej na tyle ile będzie go na to stać, By móc zostać, być kimś, jak człowiek żyć, W końcu stanąć na równe nogi, wszelkie przeszkody, Pokonać schody, zdobyć wysokie progi, Odnaleźć się w świecie surowych zasad, do przesady chorych ideologii, Gdzie nie jeden postanowił, zwątpił, on nie poddał się Do końca wierzył w siebie, jednak opłaca się do celu dążenie Po tylu latach starań pan magister, wykształcenie wyższe W życiu stabilizacja, satysfakcja z tego, że do wszystkiego Doszedł sam, tam dokąd podążał- dotarł, Jaki morał z tego, że dla chcącego nie ma nic trudnego, Dziś daleko, jutro blisko, elo Hudy Wiele szans w życiu do wykorzystania nie zliczysz, tylko trzeba umieć je wychwycić teraz się wycisz, dragi coraz bliższe, no widzisz, nie masz się czym szczycić na mnie możesz juz nie liczyć posłuchałem dobrej rady, nie szukam zwady szacunkiem wyrabiam swą pozycje nie wchodzę w układy których potem sam się wyprę nie jesteś moim ziomkiem, nie znam cię nie obchodzisz mnie nic a nic chcesz być dla mnie wrogiem? czy podstawić mi nogę? co jest? pragniesz mojej zguby? ludzie nienawidzą się mówiąc że to z nudy na silę chcą zatrzymać, powalić na glebę dlaczego? niech spytają sami siebie tak najlepiej? Nie wiem co to będzie jutro coś ci nie pasuje, wypierdalaj krótko ja robie swoje się nie przejmuje dostałem szanse na pewno jej nie zmarnuje H.Z.D chwile wykorzystuje pozdrawiam Służewiec, który mnie wychowuje ELO Bilon Obdrapane ściany, woda z kranu kapie Dwa bujane krzesła przy drewnianym blacie Obrus na ceracie, czasem go się wytrze Suche chryzantemy w półlitrówce po czystej Pożółkłe firanki, słoik zamiast szklanki Wychudzony dzieciak bez opieki matki Absolwentem Harvardu ulicznego Starzy najebani nie dbali o niego W wigilię z kolegę, w oczach znieczulica Choć już prawie tonie, brzytwy się nie chwyta Ma świadomość, zło na niego czyha Jest bardziej podatny Jego bracia już zaliczyli mamry w poszukiwaniu manny Chcąc być bardziej fajnym, nosić modne najki On śmigał w sofiksach, nie znał się na bigsach W szkole dobra średnia Nie chwalił się w domu bo rodzina obojętna Szybciej wydoroślał, mimo wszystko jednak Zachował twarz dziecka, sumienie czyste Teraz swoją ma rodzinę, perspektywy inne Więzi bardzo silne, nikt ich nie zniszczy Swoją wytrwałością zbudował je od zgliszczy Dziś został lekarzem i cierpienie niszczy Patrzy i widzi jak syn jego rośnie Dzisiaj jest tak pięknie, a było tak żałośnie Ref: cudowny dzieciak to często drań Waleczne serce tak go możesz zwać W żyłach płynie krew To poczciwa twarz Daj se na wstrzymanie jak coś do niego masz