Kiedy wstaje z łóżka Na nic nie mam chęci W szarych barwach widzę Ból swej egzystencji Mam ochotę zrobić Dziś coś ciekawego Wyjść z raz na zewnątrz Wpaść do spożywczego Wstąpię i poproszę Wino z dolnej półki Bo tylko na tyle Stać mnie w takiej chwili Otwieram, skosztuje Smak pokusy nęci Wlewam ją do gardła Zaraz mnie pokręci A gdy mi się kręci W głowie mi wiruje Wszystko wtedy mylę Prawdy poszukuje Wtedy znów po wino Idę aż do nieba Gwiazdy jasno błyszczą Księżyc mnie olewa Widzę różne rzeczy Gościa co pięć rąk ma Albo duże wozy Pewnie to policja Oni mnie zawiozą Na izbę trzeźwienia A nazajutrz znowu Iść do szkoły trzeba ! Oni mnie zawiozą Na izbę trzeźwienia A nazajutrz znowu Iść do szkoły trzeba !