Gdyby dwa mego ciała ospałe żywioły Były polotną myślą - cóż wtedy przestrzenie? Lotem, jakim niosą się w przestworzach sokoły, Szybowałbym, by przerwac nasze rozlączenie. Cóż, gdybym miał pod stopą głaz w morzu skąpany, Na najdalszym przylądku samych krańców świata? Myśl wzlatuje nad lądy i nad oceany Na sam dźwięk nazwy miejsca, gdzie chce być, Skrzydlata. Tymczasem z dwóch żywiołów ciała jedną tylko złożę Rzecz: łze, jak ziemia cieżka i słoną jak morze. Lecz, ach! jedno mnie dręczy: że w stworzenia planie Nie było moich susów poprzez kontynenty; Z gliny i wody moje cielesne mieszkanie, więc czekać muszę, aż nas zbliży czas zawzięty, A z dwóch żywiołów ciała jedną tylko złożę Rzecz: łze, jak ziemia cieżka i słoną jak morze. (2x)