Popioły dni piętrzą się wokół mnie Ciąży serca nadmiar Bezwolnie toczy się bezwładny krąg Powtarzalny, bez znaczenia, pusty Mleczne oczy – spowiła je oćma Wstecz zwrócony wzrok, do wewnątrz Duch w nieskończoną przestrzeń szybujący Więź zerwawszy z ziemią Dla tych, którzy przyszli po mnie Jestem już po drugiej stronie W martwej ziemi starcze dłonie Zagrzebują życie swoje Palce zmarzłe, szronu szpony Wici wierzbin ścięte mrozem Posiwiała śmierć sitowia Liście blade, wykrwawione Pod szkłem lodu uwięziony Martwy ogień Po kośniku – nazimek, na zimę głowy ścięte Pochylone badyle. Starość – włosy pajęcze Starość –włosy pajęcze, w tafli kałuż siatka pęknięć Skóra cienka, kruchy lód Krucha, sucha blaszka – czaszka W palcach rdzawy pył ListOpad – w Otchłań Milknąc będę swoją śmiercią