księżyc mroczy się na nów cały rok zatoczył krąg w ciszy pełnej pustych słów trzyma nas kolejna noc szare łąki świata snów chcą dotyku moich stóp idę sama ścieżką traw gdzie czekać miał na mnie los i jedyny bóg on jak bluszczu pęd rośnie wspina się kiedyś wejdzie w mój sen i zostanie po drodze pije moje łzy usta ma pełne mojej krwi zanim samym sobą się stanie drogą liści wzwyż wciąż próbuje iść by mnie spotkać w podniebnych sferach zastygł bez ruchu wieczny mit czeka na niego by znów żyć kiedy we mnie wszystko umiera jak ta wiosna jak ta wiosna …….. gdy przebrniesz przez mrok niebu swoje winy wyznasz zabiorę twój ból zamknę twój ból w moich bliznach rozcieńczy się w jasnej krwi wspomnień pustych snów trucizna by znów chcieć dzielić z tobą mój ostatni oddech na pół w kołysaniu traw błysną gwiazdy w twoich oczach zapętli się czas kłębek losu zamkniesz w dłoniach porusza krew ziemi puls a świat huśta nas w ramionach na wiatr ramiona jak skrzydła otworzyć rozłożyć w cieniu naszych drzew na skąpanych w mgłach polanach powstaniesz jak bóg bóg poczęty w moich ranach złączymy sny w jeden świat ostatnia spełni się ofiara z rozciętych żył zmieszana w rdzę krew na mchu obiecaj mi że powstaniesz jak bóg miłość po grób przez grób za grób nasz przedwieczny mit jeden bóg zrodzony w moich bliznach i ostatni oddech na pół zmieszana w rdzę krew na mchu by ramiona jak skrzydła na wiatr otworzyć rozłożyć