W bladej sk?rze bursztynowe topi? ostrze, Bia?ym okiem za p?ynnym ruchem swym wiod?, Brudne, ?arem jasnym nie pali a rozedrze Z ?ycia ju? gnij?cego jedn? chocia? kropl?. D?wi?ki... Dzwony... To usta przera?one, Krzyki nieme... Cienie... I blaski... To oczy strachu... Chaosu szczeliny... Nie by?o mnie tu... jestem... nie b?dzie... Literami czerwonymi na czystej niegdy? karcie Prawa i przykazania swe na bycia czas k?ad?, By z cia?em martwym w ziemi? uderzy?y W proch mia?d??c kolejn? fa?szyw? ksi?g?! Przesz?o?ci i przysz?o?ci ?lepiec nie widzi, Co sam oczy wydrapa?, czy w ?onie matki straci?, Tylko na ciele swym histori? m? pisz? By ?atwiej zamkn?? by?o kolejn? fa?szyw? ksi?g?!