Z milczenia, którego nie ogarnie żadna z planet W najdalszym z krańców rzeczy I z ciszy, tak wielkiej że nie znajdziesz w niej najmniejszej kropli Zatopionej w ustach Pokój bez widoków na przyszłość Pokój bez widoków Z powietrza na szczytach mojej wyobraźni, w poświacie 100 księżyców Z sufitem na podobieństwo nocy W poświacie 100 niemych księżyców Pokój bez widoków na przyszłość Pokój bez widoków Ja nie chcę, ja nie chcę dalej tam tkwić o nie I nie chcę tu sztywny, tak utracić chwil, moich dni, moich dni Moich dni, moich dni...