Zamykam drzwi do przeznaczenia zerwa³em jego g³owê mog³em ¿yæ \walczê ze ¶miechem dzi¶ podk³adam ogieñ pod zgliszcza nawet kiedy le¿ysz obok mnie dla mnie ju¿ dawno umar³a¶ rze¼biê kszta³t twojej agonii zabawa w boga ¶lepe dzieci g³upi starcy rozdarta pier¶-krew patrzê na d³onie ¿ycia ³amiê je ostrzem nocy ju¿ nigdy nic nie da juz nigdy nie we¼mie nic rozsiewa niezno¶ny niepokój zak³ada habit wêszy strach wyjmie z niej ¶mieræ architekt zag³ady cykliczny gniew grabarz wieczno¶ci pierwotny strach przestrzeñ kosmosu wzywa gwiazdy bezlito¶nie pragn± gdzie ma spocz±æ ojciec bez dzieci labirynt rozterek zamkniêty labirynt przeszyte oko wiedzy diaboliczna forma wolno¶æ blu¼nierstwa nie skoñczone dzie³o szeptana egzystencja czysto¶æ morderstwa dobro, zbyt dobre by by³o z³o, zbyt z³e by nie by³o wró¿by dyskretne z³amane d³onie ¿ycia.