Do królestwa boskiego wkroczyłem Ostoi nieziemskiej samotności Księżycowe światło zawsze wskazywało Moją drogę do bluźnierstwa ŻYcie pełne grzechu obrałem Bezcześciłem świątynie boskości Judaszowi nic nie powiedziałem Odwróciłem się do niego plecami Lodem zmroziłem żyły I ciało Przepełnione umieraniem Księżyc mą duszę pochłonął Nie sługę, lecz władcę tego świata Trupioblada tarcza księżyca ŚWiadkiem mej podroży przez życie Czereda kruków strażnikiem śmierci Umierałem setki razy Do królestwa boskiego wkroczyłem Ostoi nieziemskiej samotności Księżycowe światło wskazywało Moją drogę do bluźnierstwa ŻYcie pełne grzechu obrałem Bezcześciłem świątynie boskości Judaszowi nic nie powiedziałem Odwróciłem się do niego plecami Nie dla mnie psalmy cierpienia Nie dla mnie korona cierniowa Dla synów twej wiary pożoga Gardzę tobą nazareński psie Nie dla mnie psalmy cierpienia Nie dla mnie korona cierniowa Dla synów twej wiary pożoga Gardzę tobą - nazareński psie!